Czasami dar może okazać się tym, co nas niszczy.
Mojżesz od samego początki miał utrudnione życie. Najpierw
porzuciła go matka narkomanka, a następnie okazało się, że w spadku po
narkotycznym upojeniu zostawiła mu pewien spadek: dar, który odciśnie się
wielkim piętnem na losach naszego bohatera.
Wyrósł na chłopaka, którego określa się mianem wykolejeniec,
za to z ogromnym talentem do malowania. Niestety nie wykorzystuje go tak, jak
można się tego spodziewać. On maluje na budynkach prywatnych, w zaskakujących
miejscach? Dlaczego te miejsca i tematy jego obrazów tak przerażają ludzi?
Dlaczego widzą w nim zagrożenie i wszyscy patrzą na niego podejrzliwie, mimo,
że odkąd zamieszkał z babcią ujarzmił trochę swój charakter?
Jest i Georgia, która niezwykle interesuje się Mojżeszem.
Coś ją do niego przyciąga. Czy to jego tajemnica, która chłopak skrywa przed
światem, czy to, że ją od siebie odsuwa.
Ta dwójka spotyka się w momencie, gdy Mojżesz podejmuje
pracę na farmie rodziców Georgii. Czy coś ich jednak połączy? Czy będą w stanie
stworzyć prawdziwą relację? Czy wytrzymają tajemnice i mrok, który nad nimi
czuwa? Co ze śmiercią, która wciąż im towarzyszy…? Kiedy uderzy?
„Prawo Mojżesza” to całkiem dobra historia. Ma swoje plusy,
ale też minusy.
Sposób, w jaki została napisana ta książka, jest w pewien
sposób magiczny. Styl ładny, ze smakiem, naprawdę wciągający w swojego rodzaju
nierzeczywistość, mimo, że jest to powieść obyczajowa.
Mamy tu opowiedzianą historię głównego bohatera Mojżesza,
ale również rozwijającą się relację między nim a Georgią. Ona bardzo chce, on
bardzo nie chce… i te podchody między bohaterami są naprawdę ciekawe. Nie jest
to infantylne i banalne. Jest to pięknie opisane, bardzo subtelnie.
Wszystko jest tu pięknie i kolorowo i można by domyśleć się,
ze ta historia skończy się tak, jak większość młodzieżówek, jednak w pewnym
momencie pojawia się wcześniej wspomniana tajemnica, która bardzo mocno zaczyna
ingerować w losy tych dwojga oraz całej lokalnej społeczności.
Książka zapowiadała się naprawdę ciekawie. Miała ogromny
potencjał i miałam nadzieję na naprawdę dobrą lekturę. Jednak wszystko zepsuła
zakończenie. Nie będę spojlerować co się wydarzyło. Nawet to, czy było wesołe,
czy smutne, jak sugeruje zapis na okładce, już byłoby spojlerem. Było po prostu
słabe. Kiepsko rozwiązane i ogromnie naiwne. Naprawdę nie wiem, co przyszło
autorce do głowy, żeby to wszystko tak rozwiązać. Gdyby poszła tym nurtem,
jakim prowadziła tę historię od samego początku, uznałabym tę książkę, za jedną
z najlepszych młodzieżówek, jakie ostatnio czytałam. Moim zdaniem autorka po prostu poległa na
zakończeniu i zamiast okrzyków zachwytu, we mnie wzbudziło to jęk żalu. Szkoda.
Mimo wszystko zachęcam do przeczytania tej książki. Jest to
pyszna uczta językowa, która sprawia ogromną przyjemność z samej czynności
czytania. Fabuła ciekawa, wciągająca, inna… tylko to zakończenie. Dlatego moja
ocena końcowa jest niższa, niż wcześniej przypuszczałam. Bo czasami warto
zostawić losy swojemu biegowi, a nie interweniować w nie na siłę psując
wszystko to, co było wcześniej.
Wydawnictwo Helion 2016, str. 354
Ocena 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz