Prywatność? Dobre sobie. Nie w tych czasach. Wolność słowa?
To chyba jakiś żart!
Wystarczy bowiem umieścić w internecie wpis, który wyda się
komuś podejrzany i już wówczas możemy stać się kimś, kogo wykreuje nowa
rzeczywistość, media, społeczeństwo.
Kolejny raz spotykamy się z dwójką prawników: Chyłka i
Zordonem i kolejny raz śledzimy ich występy na scenie sądowniczej. Tym razem
serwują nam pełne emocji zmaganie się z prawami człowieka, tolerancją i
wolnością słowa. Czy wystarczy mieć inna karnację, aby wg służb bezpieczeństwa
stać się zamachowcem? Do czego zdolna jest władza, aby zapewnić spokojne życie
obywateli? Czy istnienie jeszcze coś takiego jak swoboda, jak normalność?
Klient naszych głównych bohaterów nie pomaga im w sprawie,
wręcz odwrotnie. Sytuacja wydaje się naprawdę trudna, tym bardziej, że
zaczynają interesować się nią wysoko postawione osoby. Na domiar złego Chyłkę
obrabiono z jej wielkiej miłości na czterech kołach. Czy to zwykły przypadek? A
może tajemnice mnożą się jak grzyby po deszczu i nikomu nie można już ufać?
Nawet swojemu partnerowi.
Nie wiem, jak Remigiusz Mróz to robi, ale mając przed sobą
dość pokaźnych rozmiarów książkę – pochłonęłam ją w kilka godzin. Przez nią się
po prostu płynie i nawet nie zauważyłam, gdy przeczytałam ostatnie linijki,
które doprowadziły mnie do gotującej się krwi w żyłach.
Warto bowiem wspomnieć, ze oprócz głównej sprawy, którą
zajmuje się moja ulubiona para bohaterów, autor zaserwował nam całkiem
przyzwoite tło obyczajowe. Wszystko zostało bardzo dobrze wyważone. Czytając
sceny pełne napięcia i zaskoczenia, spokojnie można było odetchnąć śledząc
prywatne losy bohaterów. Choć słowo odetchnąć tym razem jednak nie jest tu
odpowiednie.
W tej serii zostaliśmy już przyzwyczajeni do tego, ze autor
nie oszczędza swoich bohaterów. Cenię sobie ją za to, że w każdej części
otrzymujemy ciekawą sprawę – zagadkę, a to, jak ona się potoczy wiele zależy od
losów Chyłki i Zordona.
Co do tej pierwszej – pokazała swoją bardziej ludzką,
kobiecą twarz. To co zaserwował jej autor w poprzednich częściach, dało jej
mocno w kość. Natomiast tu razem z nią odkrywamy delikatność. Całkiem przyjemny
zabieg, który sprawia, że Joanna staje coraz bardziej stąpająca po trawie, a
nie tylko po skałach. Nie porzuciła jednak swojego ostrego poczucia humoru i
mocnych docinków – za co ją uwielbiam.
Ale u Mroza nigdy nic nie może być oczywiste i linearne.
Zawsze muszą być zakręty i wyrwy, które mocno wstrząsają czytelnikiem. Bo gdy
już powoli przyzwyczajamy się do zastanej sytuacji, gdy możemy wyobrazić sobie,
w którą stronę kieruje się ta historia i co zastaniemy na końcu, zatrzymujemy
się na skraju przepaści i to jak ją pokonać, aby móc podążać dalej, trzeba
dowiedzieć się z kolejnego tomu.
W zakończeniu książki autor postawił czytelnika nad wielką
niewiadomą i bezlitośnie każe czekać na rozwiązanie do kolejnego tomu.
Uważam, ze jest to najlepszy tom cyklu o Chyłce i Zordonie.
Świetne wypośrodkowanie emocji, dobre zwroty akcji, tajemnice i rewelacyjne
zakończenie. Czego chcieć więcej. Do tego wyraźnie widać, że autor rozwija się
z każdą książką, co skutkuje naprawdę przyjemnie spędzonym czasem podczas
lektury.
Wydawnictwo Czwarta Strona 2017, str. 592
Ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz