12 kwietnia 2015

Księżniczka z lodu - Camilla Lackberg





Mroczne, zimne i tajemnicze. Podobno Skandynawia słynie z genialnych kryminałów i thrillerów. Czy rzeczywiście? Bo oczekiwałam czegoś, co zmrozi mi krew w żyłach i zawładnie moimi myślami, a otrzymałam obyczajówkę – dodam, że bardzo irytującą – z elementami kryminału. Jaki tytuł – taki kryminał. Czyli wg mnie: „Rzecz o księżniczce z lodu, który nie mrozi”.


         W miasteczku Fjallbacka zostaje odnaleziona martwa kobieta. Odnajduje ją człowiek, który opiekuje się jej domem podczas nieobecności gospodyni oraz jej przyjaciółka sprzed lat. Wszystko wskazuje na samobójstwo: podcięte żyły, mnóstwo krwi, wanna… z warstwą lodu.
Rozpoczyna się śledztwo, które prowadzi chciwy na uznania, ale niekoniecznie pracoholik, komisarz Mellberg. Rozwiązania sprawy podejmuje się więc Partik Hedstrom – dawny znajomy przyjaciółki ofiary – Eriki.

        I ofiara i każdy z podejrzanych nosi na swych plecach brzemię tajemnic sprzed lat. Każdy tu jest podejrzany i gra w swoją osobistą grę z przeszłością. 

      Wiele tajemnic. Jak wplątany jest w to wszystko mąż ofiary, stary pijaczyna - artysta oraz zaginiony wiele lat temu mężczyzna? Ale tak naprawdę, tę główną odkryłam właściwie na samym początku. Z biegiem akcji właściwie przestałam być zaciekawiona, kto zabił. Wiele poruszonych wątków, sporo epizodów, które nadawały jedynie objętości powieści a nie wartości tej podstawowej. Bohaterowie pojawiają się, znikają, tworzy się między nimi plątanina, sieć, która zaciska się coraz bardziej. Jednak końcówka, która miała zaskakiwać, mnie nie zaskoczyła, tylko otworzyła szerzej dawno uchylone drzwi. 

      Powiedzmy sobie jednak, że dla samej przyjemności można by po tę książkę sięgnąć… Gdyby nie ten nieszczęsny wątek miłosny, który mnie irytował do reszty. Bowiem Patrik i Erika zaczynają odkrywać, że oprócz współpracy nad sprawą łączy ich jeszcze kiełkujące uczucie. Jest ono w tej powieści tak potrzebne jak piąte koło u wozu, ba – nawet szóste. Do tego tak bardzo irytujące i infantylne, że kilka razy miałam ochotę zostawić tę książkę. Zresztą stosunek głównej akcji (która taką ponoć powinna być – czyli kryminalna) do tej niby pobocznej (tania obyczajówka z naiwnym wątkiem miłosnym i naiwnym zachowaniem dojrzałej kobiety) jest jak 1:3. 

       Bohaterowie w książce wcale nie fascynują. Mają wykreowaną jakąś osobowość – owszem. Ale nie dostrzegłam wśród nich żywej (jakby przewrotnie to zabrzmiało) postaci. Jedynie ofiara – Alexandra mogłaby do takich się zaliczać, gdyby pominąć to, że nie żyje.

       Nie wiem, czy mam ochotę wspominać o stylu/języku. Może niech sam cytat wypowie się za mnie:

„Wzięła talerze i poszła przodem do jadalni. Długo się zastanawiała, gdzie najlepiej będzie podać kolację, w kuchni, czy w jadalni, i w końcu zdecydowała się na to drugie, ze względu na piękny składany stół, którego urodę wydobywał jeszcze blask świec. Nie pożałowała świec. Gdzieś czytała, że żadne światło nie jest dla kobiety równie łaskawe jak blask świecy. No to poszła na całość.


Na stole leżały już sztućce, lniane serwetki i talerze Rorstranda do gorącego dania. Wyjęła  talerze z białej porcelany z niebieskimi brzegami, pochodzące z najlepszej zastawy matki. Erika pamiętała, że Erika trzęsła się nad nią. Używano ją tylko przy nadzwyczajnych okazjach, które nie obejmowały urodzin dzieci, czy podobnych sytuacji – pomyślała z rozżaleniem. Wtedy podawano zwykłą, codzienną zastawę. Co innego, kiedy trzeba było się przypodobać, bo na obiad przyszedł pastor z żoną, proboszcz albo diakonista. Erika wróciła do teraźniejszości i położyła na stole talerzyki do przystawek.”

         Reasumując. Było to największe rozczarowanie tego roku. Spodziewałam się wielkich emocji i zapartego  tchu, a otrzymałam kiepską książkę, która nie okazała się ani dobrym kryminałem, ani dobrą obyczajówką. Moje spotkanie z panią Camillą Lackberg uważam za definitywnie zakończone. W mojej subiektywnej ocenie… Nie polecam!

Ocena
Fabuła 3/6
Prowadzenie historii 2/6
Postacie2/6
Język 2/6
Wydanie  4/6
Czarna Owca, Warszawa 2014, 424 strony

Suma 13/30


4 komentarze:

  1. Jedna z tych autorek, które dopiero chce poznać. Chociażby po to by mieć własne zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego samego powodu sięgnęłam po tę książkę. Daj koniecznie znać, jakie będą Twoje wrażenia!

      Usuń
  2. Hmmm... Mam tę książkę na półce i z pewnością niebawem po nią sięgnę, także chcę sobie wyrobić własne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń