Pewna gazeta lokalna właśnie ma stracić całkiem dobrego
dziennikarza. Łatwo można się domyśleć, że powodów może być wiele, a w
szczególności to, że ów dziennikarz odważnie rozprawił się z wieloma wysoko
postawionymi ludźmi. Gdy moralność i chęć ujawnienia prawdy miesza się z
polityką, nie może to się skończyć dobrze.
Marek Bener jednak idzie jak burza i nie odpuści żadnemu
rządnemu władzy człowiekowi. Tak jest i tym razem, jednak wróćmy do początku…
To ma być jego jeden z ostatnich artykułów. Spalił się dom,
w którym zginął człowiek. Jak się później okazuje denat był kiedyś przyjacielem
Marka, lecz ich ścieżki dawno się rozeszły z powodu… miłości. I to właśnie ta
miłość kolejny raz pojawia się w życiu dziennikarza. Sprawa wydaje się skomplikowana.
Marek postanawia wszcząć swoje śledztwo i już to jest zapowiedzią niezłej
historii. A tu znienacka sprawy się komplikują, bo znika w tajemniczy sposób również
owa stara „miłość”. Po kobiecie nie ma śladu, mnożą się tajemnice, a prawda
może zaskakiwać. Jednak, aby do niej dotrzeć Brener musi podjąć niebezpieczną
walkę o swoje bezpieczeństwo, o pamięć i moralność. Czy wyjdzie z tego cało? Co
i kogo będzie musiał poświęcić, aby osiągnąć cel?
Istnieje też inna strona Marka. Ta mniej sarkastyczna, ta
mniej odważna, ta słabsza. Agata. Jego żona, która 3 lata temu zaginęła będąc
wówczas w szóstym miesiącu ciąży. Odtąd Marek wciąż ją szuka. Czy sprawy mogą w
jakiś sposób się łączyć? Czy sprawa sprzed lat właśnie o sobie przypomniała?
Niewiarygodne, że ta książka to debiut literacki. Mamy oto
przed sobą naprawdę dobrze skonstruowaną historię z wartka akcją z
dopracowanymi szczegółami. Wydarzenia, które tu napotykamy są jak najbardziej
wiarygodne i autor świetnie przedstawił nam światek układów i układzików.
Książkę czytało się niezwykle przyjemnie i szybko.
Zdecydowanie miał na to wpływ lekki język, plastyczny i dynamiczny. Atutem są
tu dialogi, a przede wszystkim niezwykle w moim typie humor pełen ironii i
cynizmu. Tego specyficznego smaczku dodaje główny bohater, który jest
bezkompromisowy, i z tak zwanym charakterem. Nie jest to chodzący MacGyver,
który jest w stanie w nierzeczywisty sposób wywinąć się kłopotów, ale facet z
krwi i kości. Odważny, jednak z walki wychodzący z bliznami i bólem. Bardzo
polubiłam Marka Brenera i cieszę się, że autor postanowił pociągnąć serię z tym
bohaterem.
Jestem pewna, że każda sytuacja, w którą wplącze się ten
dziennikarz, nabierze rumieńców i wciągnie czytelnika, który nie odstąpi od
lektury bez wypieków na twarzy.
Warto wspomnieć, że oprócz głównego wątku, który jest
świetnie prowadzony, mamy jeszcze wiele pobocznych. Przyznam, ze uwielbiałam
czytać perypetie bohaterów związanych z samą redakcją gazety. Pracownicy są
niezmiernie ciekawi i skutecznie nadawali oddechu w akcji. Moją ulubienicą jest
redaktor naczelna, która jest rewelacyjnie wykreowana. Czytając o ponętnej
blondynie z fałdkami na brzuchu i ze sporą wiosen na swoim koncie, która
trzęsła fundamentami oblizując palce z lukru po pączkach, miałam przed oczami
wiele realnych postaci, których w życiu miałam przyjemność spotkać podczas
różnych wizyt w biurach.
Mamy więc podział na główną historię toczącą się w książce
jak i życie prywatne bohaterów, których naprawdę polubiłam i zdecydowanie mam
ochotę kolejny raz się z nimi spotkać.
Książkę gorąco polecam. Nie zawiedziecie się.
Wydawnictwo Czwarta Strona, str. 408
Ocena
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz