14 maja 2017

Chłopak na zastępstwo - Kasie West



Być gwiazdą szkoły wcale nie jest łatwo.💙


             Gia jest piękna, mądra, poukładana, sympatyczna, bezkonkurencyjna, podziwiana i w ogóle najlepsza. A do tego wszystkiego beznadziejnie zakochana. Dlaczego więc jej przyjaciółki nie wierzą, ze ma starszego chłopaka? Może dlatego, ze nigdy go nie widziały. Ale bal szkolny, to świetna okazja, by go przedstawić.
            Co jednak zrobić, gdy na parkingu przed szkołą, w której szaleją już dźwięki muzyki oraz uczniowe,  chłopak z marzeń puszcza w trąbę cudowną dziewczynę i po prostu sobie odchodzi? Od czego są genialne pomysły? Gia prosi więc przypadkowego obcego chłopaka, aby został jej chłopakiem na zastępstwo. Tym konkretnym chłopakiem.
           Jakie konsekwencje przyniesie ta decyzja? Czy wszyscy się nabiorą? Co z chłopakiem na zastępstwo? Jak wykaraskać się z pajęczyny bzdur i niedomówień? A kłamstwo, Gio, ma krótkie nogi.
              Gdy zabrałam się za tę książkę, byłam przekonana, że będzie to infantylna historyjka dla dziewczynek. No przecież na różowa i słodka okładka musi mieć jakieś podłoże. I faktycznie pierwsze kilkadziesiąt stron były ciężkostrawne. Wszystko było nie tak. Nie taka była główna bohaterka. Niedojrzała jak na swój wiek i okoliczności, podejmująca głupie decyzje, postępująca tak, że ręce opadały na chodnik. Kolejno nie taka była narracja i styl. Poucinane zdania. Zbyt prosty i toporny język. Wszystko działo się już teraz, szybko, szybciuteńko, bez żadnego wyjaśnienia, minimalnego opisania tła. No kompletnie nic.
             Pomyślałam sobie wówczas, że zamiast przefrunąć szybciutko ten ocean, to będę go mozolnie pokonywała wpław.
           Całe szczęście moje obawy się nie spełniły i po kiepskim początku było już lepiej. Nie wiem czego jest to zasługa. Czy autorka pokusiła się o podwyższenie troszkę poziomu, czy po prostu przyzwyczaiłam się do tych wszystkich mankamentów i już tak bardzo mi nie przeszkadzały. Tego nie wiem. Wiem natomiast, że w rezultacie spędziłam z tą książką całkiem sympatycznych kilka godzinek, a nie jak przypuszczałam trudnych dni.
         Nie jest to książka, która czytelnika ma czegoś nauczyć i nieść ze sobą nie wiadomo jak mądre i cenne przesłanie. Ta historia ma przynieść czytającemu rozrywkę i faktycznie to robi. Jak też się okazało infantylnie jest raczej przez cały czas, ale z czasem nasza główna bohaterka odrabia pracę domową i powoli zaczyna zachowywać się jak na jej wiek przystało. Więc suma summarum nie było tak źle jak się z początku zapowiadało.
Nie żałuję, ze przeczytałam ta książkę. Czasami człowiek potrzebuje zająć się czymś, co nie wymaga od niego myślenia. Lekko, przyjemnie i niewymagająco.

Wydawnictwo Feeria Young, Łodź 2016, str. 400
Ocena
6/10💙💙💙💙💙💙

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz