3 grudnia 2016

I tu jest bies pogrzebany - Karina Bonowicz




Biznes można rozwinąć w każdej dziedzinie. Co wówczas, gdy do jego sukcesu potrzebny jest trup?
 
           Edward to bożyszcze… kilku kur domowych i pewnej aptekarki. Aby utrzymać swoją pozycję, musi stworzyć kolejną książkę podejmującą temat erotyki.  Jak jednak skupić się, gdy u jego boku jest bardzo atrakcyjna żona? Jak w takich warunkach napisać coś porywającego?
        Od momentu tymczasowej wyprowadzki Marii – dla dobra powstania cudownego dzieła Edwarda – codzienne monotonne życie wesołej rodzinki i jej specyficznego biznesu, się zmienia.  Dni nabierają tempa. Jedyne czego brakuje, to trupy. Bo jak prowadzić zakład pogrzebowy bez pogrzebów?

           Cudowny tatuś, młodsza siostra Marii Nina – uzależniona od chodzenia do lekarza… albo i jego samego, przyjaciel rodziny, praktykant i inne postacie przewijające się na stronach powieści, tworzą niesamowity koktajl, którego smaku właściwie nie jestem w stanie określić.
         Nie jestem w stanie powiedzieć również tego, o czym właściwie jest ta książka. Bo to splot różnych scenek, skeczów – które powinny być traktowane jak najbardziej poważnie, które łączy wspólna myśl. A cokolwiek powiedziałabym o treści, to nie byłaby do końca prawda, ale na pewno byłoby to olbrzymim spojlerem.  
Ta książka po prostu jest relacją z niesamowitych splotów nieporozumień i omyłek okraszone dość ostrym humorem.

           Tak naprawdę całą książkę robi styl pisania autorki. Jest to niezwykle sarkastyczny i cyniczny język. Często można zauważyć odniesienia do aktualnej sceny politycznej jak i popkultury. Czasami przeszkadzały mi wtrącenia zapisywane w nawiasach, które pojawiają się właściwie co drugie zdanie. Na początku wydawało mi się tego za dużo, ale później przyzwyczaiłam się i już tak bardzo mnie to nie raziło.  Nadal jednak uważam, że można było to ograniczyć.

             Książkę czytało się niesamowicie szybko. Właściwie pochłonęłam ją w 2 godzinki. Podział tekstu na małe fragmenty przypisywane poszczególnym bohaterom okazało się bardzo dobrym pomysłem, co przyspieszało akcję.
Kilka razy naprawdę śmiałam się w głos.  Dla mnie humor tu wynikał z pewnych nieporozumień, które powstawały dzięki pozytywnie zakręconym bohaterom, a nie ze specyficznego stylu.

Czytelnik z dużym dystansem do siebie i świata na pewno będzie zadowolony z lektury, ale ci, którzy wszystko traktują bardzo poważnie, mogą być zirytowani. Samo zdecydujcie się, do której kategorii czytelników się zaliczacie.

Wydawnictwo Czwarta Strona 2016, str. 289
Ocena
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz