7 października 2016

Pochłaniacz - Katarzyna Bonda





Tajemnice sprzed wielu lat, niewyjaśnione i niedopowiedziane sprawy kryminalne oraz przeszłość, która w końcu postanowiła upomnieć się o swoje. 
 
      Właściwie zwykła – niezwykła rodzina, która ma swoje za uszami. W szczególności jeden niepełnosprawny jej członek. Są bracia, jest dziewczyna i jest zbrodnia, o której nikt nie chce mówić. Jednak prawda będzie musiała wyjść na jaw, a zmusi ją do tego sprawa całkiem świeża, która na pierwszy rzut oka wcale nie jest z nią związana.
         W bardzo dziwny sposób zostaje w nią wplątana Sasza Załuska – profilerka, która postanowiła odnaleźć samą siebie, wrócić do Polski po wielu  latach studiów za granicą. Tam wróżono jej wielką karierę. Co więc skłoniło ją do powrotu?

          Tajemniczy goście, zbrodnia, która dopiero się wydarzy. Czy wszystko jest takie proste? Jak rozwiązać sprawę, która staje się zawiła i skomplikowana, gdy jedynym dowodem okazuje się zapach?
Z początku praca policji i Załuskiej trochę się nie zgrywa, jednak w pewnym momencie zaczynają działać wspólnym frontem. Czy doprowadzi to do wyjaśnienia zagadki?

           Fabuła wydaje się bardzo ciekawa, ale czegoś mi tu zabrakło. Katarzyna Bonda okrzyknięta królową polskiego kryminału – lekko mnie rozczarowała. Spodziewałam się zapartego tchu, intrygi i uczucia podniecenia. Nie mogę  zarzucić autorce warsztatu – absolutnie nie. Widać, że pani Katarzyna stworzyła niejedną historię, jednak tu troszkę było nudnawo.
            Akcja bardzo nierówna. Momentami dłużyła mi się bardzo i miałam ochotę ją odłożyć, gdzie za chwilę chwytałam każde słowo w ekspresowym tempie. Miałam też problem połapać się z początku ze związkami bohaterów. Kto, z kim, nie z kim i dlaczego. Może właśnie dlatego, że przy stronach, które miały mi to wszystko wyjaśnić – przysypiałam.

          Pod względem literackim bardzo przyjemnie było wczytać się w bardzo ładny tekst. W słowo, które coś wnosi, a nie tylko relacjonuje bieg wydarzeń. To jak najbardziej na plus. Brakowało mi natomiast głębszego wejścia w psychikę postaci. Właściwie wszystkich – i tych głównych jak i drugoplanowych. W tym rodzaju kryminału – czyli ze sporą dawką obyczajowości – lubię, gdy w/w problem jest bardziej zaakcentowany.
          Co do samej historii – wciągnęła mnie, ale nie na tyle, aby mieć trudność z odłożeniem książki. Po przeczytaniu wróciła półkę i tyle. Było milo, ale się skończyło. Ok. Zero refleksji, przemyśleń, nic.

         Muszę przyznać, że książkę przeczytałam już jakiś czas temu i gdy zabrałam się za pisanie o niej, miałam trudność aby przypomnieć sobie o czym była. Cóż to za niesamowitą zagadkę  rozwiązywaliśmy…
Wiem, że moje wynurzenia mogą świadczyć o tym, że powieść jest słaba. Absolutnie nie. Gdyby to była książka innego autora, po której niczego się nie mogłabym spodziewać – oceniłabym ją inaczej. Z racji tego, że Pochłaniacz jest królowej polskiego kryminału – jest jak jest.

Zapewne sięgnę po drugi tom. Mam nadzieję, ze okaże się bardziej interesujący.

Wydawnictwo Muza 2014, str. 672
Ocena 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz