Tajemnice sprzed wielu lat, niewyjaśnione i niedopowiedziane
sprawy kryminalne oraz przeszłość, która w końcu postanowiła upomnieć się o
swoje.
Właściwie zwykła – niezwykła rodzina, która ma swoje za
uszami. W szczególności jeden niepełnosprawny jej członek. Są bracia, jest
dziewczyna i jest zbrodnia, o której nikt nie chce mówić. Jednak prawda będzie
musiała wyjść na jaw, a zmusi ją do tego sprawa całkiem świeża, która na
pierwszy rzut oka wcale nie jest z nią związana.
W bardzo dziwny sposób zostaje w nią wplątana Sasza Załuska
– profilerka, która postanowiła odnaleźć samą siebie, wrócić do Polski po
wielu latach studiów za granicą. Tam
wróżono jej wielką karierę. Co więc skłoniło ją do powrotu?
Tajemniczy goście, zbrodnia, która dopiero się wydarzy. Czy
wszystko jest takie proste? Jak rozwiązać sprawę, która staje się zawiła i
skomplikowana, gdy jedynym dowodem okazuje się zapach?
Z początku praca policji i Załuskiej trochę się nie zgrywa,
jednak w pewnym momencie zaczynają działać wspólnym frontem. Czy doprowadzi to
do wyjaśnienia zagadki?
Fabuła wydaje się bardzo ciekawa, ale czegoś mi tu zabrakło.
Katarzyna Bonda okrzyknięta królową polskiego kryminału – lekko mnie
rozczarowała. Spodziewałam się zapartego tchu, intrygi i uczucia podniecenia.
Nie mogę zarzucić autorce warsztatu –
absolutnie nie. Widać, że pani Katarzyna stworzyła niejedną historię, jednak tu
troszkę było nudnawo.
Akcja bardzo nierówna. Momentami dłużyła mi się bardzo i
miałam ochotę ją odłożyć, gdzie za chwilę chwytałam każde słowo w ekspresowym
tempie. Miałam też problem połapać się z początku ze związkami bohaterów. Kto,
z kim, nie z kim i dlaczego. Może właśnie dlatego, że przy stronach, które
miały mi to wszystko wyjaśnić – przysypiałam.
Pod względem literackim bardzo przyjemnie było wczytać się w
bardzo ładny tekst. W słowo, które coś wnosi, a nie tylko relacjonuje bieg
wydarzeń. To jak najbardziej na plus. Brakowało mi natomiast głębszego wejścia
w psychikę postaci. Właściwie wszystkich – i tych głównych jak i
drugoplanowych. W tym rodzaju kryminału – czyli ze sporą dawką obyczajowości –
lubię, gdy w/w problem jest bardziej zaakcentowany.
Co do samej historii – wciągnęła mnie, ale nie na tyle, aby
mieć trudność z odłożeniem książki. Po przeczytaniu wróciła półkę i tyle. Było
milo, ale się skończyło. Ok. Zero refleksji, przemyśleń, nic.
Muszę przyznać, że książkę przeczytałam już jakiś czas temu
i gdy zabrałam się za pisanie o niej, miałam trudność aby przypomnieć sobie o
czym była. Cóż to za niesamowitą zagadkę
rozwiązywaliśmy…
Wiem, że moje wynurzenia mogą świadczyć o tym, że powieść
jest słaba. Absolutnie nie. Gdyby to była książka innego autora, po której
niczego się nie mogłabym spodziewać – oceniłabym ją inaczej. Z racji tego, że
Pochłaniacz jest królowej polskiego kryminału – jest jak jest.
Zapewne sięgnę po drugi tom. Mam nadzieję, ze okaże się
bardziej interesujący.
Wydawnictwo Muza 2014, str. 672
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz