Wyobraź sobie szafę, w której na półkach równo jedna obok
drugiej leżą poukładane maski. Jedne są wesołe, inne przerażone, ale najwięcej
z nich nie ma w ogóle emocji. Nie ma z tym problemu, aby zakładać jedną na
drugą… w nieskończoność. A dodatkowo wszystkie pasują idealnie na twoją twarz.
A jeśli przyjrzysz się bliżej, to przy każdej powiewa mała karteczka
z napisem: suplement na niechcianą twarz. Nie lek…
z napisem: suplement na niechcianą twarz. Nie lek…
Ile razy marzyliście o pokrewnej duszy, która by was
rozumiała bez potrzeby wdawania się w wielkie dyskusje i wyznania. Jak bardzo
każdy chce być akceptowany i kochany przez najbliższych a zarazem jak bardzo
tego braku akceptacji się boi.
Z jednej strony wypełnia człowieka pragnienie i radość, z
drugiej poczucie dorastania wyobrażeniom i oczekiwaniom. Nie jest łatwo być szczerym z samym sobą w
takiej sytuacji.
Jude i Noah to bliźniaki. Do pewnego okresu w życiu są jakby
jedną duszą. Posiadają niezwykłą umiejętność rozumienia się bez słów. Wręcz
ideał rodzeństwa. Tylko, że w pewnym momencie coś się dzieje nie tak. Nagle
jedno zaczyna podążać swoją drogą, która jest zamknięta i niezrozumiała dla
drugiego. Następnie pojawia się coś bardziej niepokojącego. Pojawia się
zazdrość o względy rodziców. Dlaczego jedno jest bardziej kochane od drugiego?
I czy faktycznie tak jest? A może coś zasłoniło wyraźne widzenie u rodzeństwa?
Kolejne nakładane maski. To jedyne według nich wyjście, aby uciec od
rzeczywistości w świat wymyślony, upozorowany i nieprawdziwy. Panoszyć się
wśród złudzeń i tajemnic.
Oboje kochają sztukę i siebie nawzajem. Tylko któregoś dnia
o tym zapomnieli, ale nadal są wrażliwi i do życia podchodzą bardzo
emocjonalnie.
Tylko dlaczego do szkoły artystycznej dostaje się Jude? Z
założenia ta mniej zdolna. Ta, która nie ma poparcia w mamie, która nie rysuje
tak pięknie jak Noah, dla której świat nie ogranicza się do barw, oddechu
i piękna sztuki? I dlaczego natomiast
ten niesamowicie zdolny chłopak ląduje mocno na ziemi i porzuca wszystko co
kochał?
Zarówno Noah jak i Jude to bohaterowie niezwykli. Nie można
odebrać im charakteru i indywidualności. Każdy z nich charakteryzuje się mocno
wykreowaną osobowąścią, która w trakcie snucia się historii ulega zmianom. Są
bardzo rzeczywiści. Przeżywają prawdziwe emocje, rozterki, bez pogwałcenia
realności. Autorka doskonalne stworzyła obrazy ludzi, nie tylko w postaci
głównych bohaterów, ale również ich najbliższego otoczenia.
Jednak to co mnie urzekło, to atmosfera.
Historia przedstawiona w tej książce jest naprawdę ciekawa i
wzruszająca, mówiąca o wielu bardzo ważnych rzeczach – bo nie jednowymiarowa,
jednak podobne opowieści w całym moim czytelniczym życiu już się przewijały. I
gdyby była stworzona przez innego pisarza, pewnie nie zwróciłaby szczególnie
mojej uwagi. Bo największym bohaterem tej książki jest właśnie autorka. To
dzięki temu niesamowitemu językowi, jego poetyckości a zarazem lekkości ta
książka jest tak wyjątkowa. Ona nie jest napisana. Jest wręcz namalowana
słowiem, tak jak w myślach malował swoje obrazy Noah..
W książce znajdziemy opowieści o miłości, o tożsamości i
spójności z samym sobą. O tym, że trzeba być sobą – mimo wszystko i to jedyna
droga do prawdy. Bo prawda wyzwala – dosłownie… z kolejnych masek na naszych
twarzach, które z każdym dniem coraz trudniej jest ściągnąć…
Ocena
Fabuła 6/6
Prowadzenie historii 6/6
Postacie 5/6
Język 6/6
Wydanie 5/6
Wydawnictwo Otwarte 2015, str 372
Suma 28/30
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz