Sytuacja bez wyjścia? Poddać się? Nigdy! Nawet, gdy nie mam
pewności… A jak można być czegokolwiek pewnym, jeśli nie pamięta się nic ze
swojego życia… oprócz imienia?
„Więzień labiryntu” to pierwsza część trylogii Jamesa
Dashnera, w której głównym tematem jest tajemnica, niewytłumaczalność i
rozżalenie ale nie pogodzenie się z losem, tylko walka o przetrwanie.
Na pierwszy rzut oka – mały raj. „Mój jest ten kawałek
podłogi” o który dbam, uprawiam, mam tu przyjaciół i tych, którzy czuwają nad
moim bezpieczeństwem. Tylko czasami ktoś
zwija się w ciężkich męczarniach, po czym już nigdy nie jest taki sam. Tylko
czasami ktoś ginie i nigdy już nie wraca…
Głównym bohaterem powieści jest Thomas. Któregoś dnia w
niewytłumaczalny sposób znajduje się w metalowej klatce, która wiedzie go w
górę. Gdy w końcu się zatrzymuje, jego oczom ukazuje się zgraja chłopców w
różnym wieku, którzy go witają jakby nigdy nic, jakby go oczekiwali, jakby to
było normalne. Thomas rozglądając się dookoła, widzi ogromną przestrzeń otoczoną
gigantycznym murem. Okazuje się, że wraz z nowo poznanymi towarzyszami znajduje
się w samym środku labiryntu, z którego może jest, a może nie ma wyjścia. Nikt
tego nie wie, mimo, że niektórzy znajdują się w tym miejscu od kilu lat. Chłopak
nie pamięta nic ze swojego życia… jedynie imię. Dziwnym trafem natomiast
niektórzy chłopcy rozpoznają jego… Nie wiedzą kim jest, ale go pamiętają…
Tymczasem sam Thomas ma dziwne przeczucie…
„ Nagle to do niego
dotarło. Poczuł, jak gdyby w końcu połączył kilka elementów układanki. Nie
wiedział, jak wygląda jej ostateczny obraz, jednak miał uczucie, jakby słowa,
które cisnęły mu się na usta, nie należały do niego.
- Chuck, ja… Myślę, że
już tu wcześniej byłem.”
Dodatkowo komplikuje całą sprawę następny gość, który
pojawia się następnego dnia. Jest zupełnie wyjątkowy, nieoczekiwany…
dziewczyna. Pierwsza. A dodatkowo przynosi ze sobą coś, co zupełnie dezorganizuje
i burzy ich życie… wiadomość, że nic już nie będzie takie jak kiedyś, a ona
jest ostatnią osobą, która tutaj przybyła.
Kto stworzył to miejsce? Kto do tej pory przysyłał tu
chłopców regularnie raz w miesiącu? Czym są potwory z labiryntu? Czy jest z
niego wyjście? No i przede wszystkim… jaki w tym cel i sens?
Książka ma wiele ciekawych wątków, bo oprócz tego głównego,
którym jest rozwikłanie zagadek, o których wspomniałam wcześniej, jest
przedstawienie społeczności, którą stworzyli mieszkańcy labiryntu. Otóż
kilkudziesięciu chłopców w różnym wieku, znajduje się w jednym miejscu i
potrafią tak poukładać swoje życie, że można mieć tu wrażenie dobrze
funkcjonującego małego państwa- miasta. Jest władza, są sekcje, które zajmują
się konkretnymi dziedzinami życia (kuchnia, uprawianie ziemi, opieka medyczna itp.)
oraz grupa tych najodważniejszych, którzy mają za zadanie ochronę reszty przed
niebezpieczeństwami czyhającymi za murami okalającymi centrum labiryntu.
Przypuszczam, że autor swojego czas mógł czytać „Władcę much”
Williama Goldinga, bo śledząc „Więźnia
labiryntu” wiele razy nasuwały mi się skojarzenia właśnie z tą powieścią.
Postacie w tej książce mają szczęście, że zostały wrzucone w
ciekawą historię. Mają okazję przedstawiać czytelnikowi różne swoje zachowania,
w różnych sytuacjach, ale miałam smutne wrażenie, że troszeczkę podejmowali się
tych wszystkich działań, bo tak nakazał im autor, nie natomiast z własnej woli.
Nie do końca potrafiłam wyczuć charaktery, osobowości. Owszem, nie były to
postacie miałkie, płytkie, ale dla mnie trochę papierowe. Takim światełkiem w
tunelu był dla mnie Chuck – przyjaciel Thomasa. Chłopiec trochę odrzucony przez
społeczność, czyli człowiek od zadań „przynieś, podaj, pozamiataj”, bo podobno
nie wykazywał się szczególnymi zdolnościami, a do tego miał parę nadprogramowych
kilogramów. Natomiast dla mnie ta postać była najbardziej wyrazista, mimo, że
ciągle przebywała w cieniu reszty. Choć w końcu odegrał bardzo ważną rolę.
Nauka? Nie oceniaj książce po okładce.
Bardzo ciekawym zabiegiem jest stworzenie przez autora
slangu, którym posługują się bohaterowie. Co jakby uwiarygadnia tę pewność
odmienność, to odizolowanie od całego świata. Tak jak system społeczny, został
stworzony bowiem nowy język. Ale na tym kończy się wyjątkowość języka w tej
książce. Bo tak naprawdę jest od bardzo prosty, dzięki czemu tekst jest łatwy w
odbiorze. Pamiętajmy, ze jest to książka dla młodzieży, która ma bawić, wciągać
w historię i intrygować, a nie koniecznie zachwycać estetyką języka
literackiego.
Reasumując. Historia jest ciekawa, tajemnicza i tak
poprowadzona, że czytelnik naprawdę chce się dowiedzieć co takiego się
wydarzyło, ze Stwórcy zgotowali tak okrutny los grupie kilkudziesięciu
chłopców. Książkę czyta się bardzo szybko
i przyjemnie. Nie jest to jednak rzecz,
nad którą się zachwyca. Mimo wszystko jestem ciekawa jak potoczą się dalsze
losy bohaterów i z przyjemnością sięgnę po kolejny tom.
Ocena:
Fabuła: 4/6
Prowadzenie historii: 5/6
Postacie: 4/6 (ze
względu na Chacka)
Język: 4/6
Wydanie: 4/6
Suma: 21/30
Książkę mam w planie i ekranizację także :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ekranizację i byłam baaaardzo zawiedziona :/
Usuń