14 marca 2015

Napój miłosny - Eric-Emmanuel Schmitt



      

Na temat miłości powstało już mnóstwo opowieści. Ale czy jest to źródło wyczerpane? Owszem, można powielać oklepane schematy i bazować na wzruszeniu. Jednak dla mnie najciekawsze jest to, co ukryte.


      Przedstawiam dzisiaj mistrza obserwacji międzyludzkich: Erica – Emmanuela Schmitta.
W swojej najnowszej książce dotyka rzeczy, które w codziennym życiu rzadko wypływają na światło dzienne.  Zresztą jest on dla mnie mistrzem w zaskakiwaniu czytelnika oczywistościami, do których ciężko się przyznać.

    Kobieta i mężczyzna. Adam i Luiza. Para, która przeżyła ze sobą pięć lat, po czym się rozstała. Postawili linię oddzielającą ich życia. Inne miasta, inne wszystko… inni oni sami. Ale czy rzeczywiście? Czy może nigdy się nie znali?


      Pewnego dnia Adam postanawia ponownie nawiązać kontakt z Luizą, wysyła do niej wiadomość i proponuje jej… przyjaźń.  Jednak z biegiem czasu ich korespondencja nabiera rumieńców i zamienia się w „obgadywanie miłości”. Czym jest? Jaka jest różnica między uczuciem miłości kobiet i mężczyzn?

„kobiety kochają miłość, a mężczyźni ją uprawiają”

Tak w zaparte twierdzi on.  A ona… tu zostawiam Was z nutką tajemnicy, która wwierca się w rozemocjonowane serca czytelników. 

    Tytułowy napój miłosny to sposób na rozkochanie w sobie drugiego człowieka. Psychoanalityk Adam jest przekonany, że takowy wynalazł. Ale czy na pewno?
W książce zawartych jest mnóstwo pytań i tylko sam czytelnik musi sobie na nie odpowiedzieć.
Postacie to prawdziwi ludzie. Tacy, których na ulicy możemy spotkać każdego dnia. Nie mają nadprzyrodzonych mocy. Nie są ani dobrzy, ani źli. Są normalni. Schmitt ma umiejętność kreowania ich osobowości od początku do końca spójnie – czy to w zachowaniach, czy w języku jakim operują.

     Napój miłosny jest zapisem korespondencji. Krótkie wiadomości, czasami wręcz jednozdaniowe, posuwają jednak historię do przodu. Mimo rozważań o miłości książka jest dynamiczna i czyta się ją z zapartym tchem. 
     Jak we wszystkich tytułach Schmitta, język jest zrozumiały, prosty – ale absolutnie nie prostacki. W swej jasności często poetycki, jednak nie nachalny.
Czytając tę opowieść można wychwycić mnóstwo ciekawych myśli i spostrzeżeń, które niewątpliwie można nazwać przesłaniami, aforyzmami i na pewno zmuszają do głębszego zastanowienia się.

Oto mój ulubiony fragment:

„Można odrzucić miłość, nie zgodzić się, aby zawiodła nas na wzburzone wody.

Obawiam się, że nasza wolność w miłości objawia się jedynie negatywnie – jako nerwowy sprzeciw, tchórzliwe odrzucenie tego, co nas przekracza. Możemy tylko nie stawić się na spotkanie, na które wzywa nas szczęście.”


Książka zdecydowanie warta polecenia!


Ocena:
Fabuła 5/6
Prowadzenie historii 5/6
Postacie 5/6
Język (przystępność, walory estetyczne) 5/6
Wydanie 5/6

Suma  25/30



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz