Jak często zdarza się nam powtarzać, że dzień jest za
krótki, że lepiej byłoby gdyby doba miała 48 godzin? A jeśli słowa okazałyby się prorocze?
Najpierw minuta po minucie. Powoli. Bez pośpiechu. Później
coraz szybciej, coraz dłużej. A mimo to coraz wolniej. Dzień ma coraz więcej
godzin. Zaciera się wyznacznik czasu. Noce przy blasku słońca, dni – księżyca.
Jak można nadal funkcjonować?
Ziemia zaczęła obracać się wolniej. Świat zaczął się
zmieniać. Każda żywa istota reagowała na to wszystko po swojemu: ptaki traciły
zdolność latania – bo zaburzona została grawitacja, zwierzęta domowe zapadały w
długi sen, a ludzie? Każdy szukał sposobu na odnalezienie się w tej sytuacji.
Niektórzy nazywali to syndromem… spowolnienia. Chore serca, chore umysły.
Pojawiły się dwa obozy. Jedni postanowili kurczowo trzymać
się zegara, inni chcieli współżyć z naturą. Ale nikt nie jest w stanie wygrać
ze zmianą, potęgą świata.
A jednak ludzie nadal istnieją. Chcą rozmawiać, kochać.
Chodzić do szkoły, do pracy. Robić zakupy, uczestniczyć w przyjęciach. Być w
relacjach z ludźmi, w których umysłach zachodzą nieodwracalne zmiany… zmiany
smutku.
W książce obserwujemy losy Julii i jej rodziny. Dziewczynka
wchodzi w świat zauroczenia, chęci projektowania swojego życia. Tylko, czy
będzie w stanie normalnie funkcjonować w tak szybko zmieniającym się świecie.
Główni bohaterowie są tu jednie pretekstem do opowiedzenia
pewnego zjawiska. Do przekazania czytelnikowi prawdy o świecie. To nie ich
historia jest tu najważniejsza, ale historia każdego człowieka, któremu dane
jest żyć na planecie Ziemia.
Człowiek często zapomina, że nie jest panem wszechświata, że
tak naprawdę jest jedynie maleńkim jego elementem i od kaprysów natury zależy
jego los. Tak bardzo chcielibyśmy mieć wszystko pod kontrolą, wkładać w
określone ramki i móc przyglądać się powstałemu obrazowi.
Podczas czytania tej książki miałam wrażenie, że zupełnie
oddaję się atmosferze w niej opisanej. Historia snuje się powoli, wkrada w
umysł, jak odległy narrator w podświadomość. Podczas lektury brak było rumieńców
na policzkach, a jedynie niesamowity spokój. Można to porównać do leniwego
słonecznego dnia spędzonego na trawie, z dala od zgiełku całego świata.
Mimo dość przerażającej treści jest to książka niezwykle
przyjemna w czytaniu, skłaniająca do zastanowienia się nad wartością życia,
jego priorytetów i wyobrażeń.
Między Słowami, Kraków 2016 (wydanie II)
Ocena 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz