Strach i wiara. Niby dwa wykluczające się słowa, a jednak
mogą być ze sobą mocno związane. Strach
przed wiarą? A może wiara strachu? Tak bliski nam ostatnio temat… bo cóż może
uczynić człowiek w imię tego w co wierzy i aby zachować to, w co wierzy?
Bardzo dużo powstało już książek na temat kontrowersji
związanych z kościołem, wiarą, historią. Po wielkim sukcesie „Kodu Leonadra da
Vinci” Dana Browna autorzy prześcigali się w nowych intrygach i tajemnicach.
Jednak często to, co jest „powielaczem” ma daleką drogę do tego, aby zdobyć
miano czegoś dobrego, oryginalnego i interesującego. Dobrym kluczem do sukcesu jest czas i tym właśnie posłużył się autor książki, o której dzisiaj chciałam opowiedzieć.
Jeffrey Small poczynił naprawdę wciągającą książkę, która potrafi porwać, zaintrygować i położyć wątpliwość na umysł czytelnika.
Podobno istnieje buddyjski manuskrypt, który może zachwiać
losami wielu ludzi. Szczególnie tymi wysoko postawionymi w kościele. Jego tajemnicę postanawia odkryć pewien młody
doktorant Grant Matthews, który wyrusza w podróz, a ona w pewnym momencie
odmieni nie tylko jego losy, ale również myślenie na tyle, że będzie w stanie
spojrzeć na otaczający go świat z zupełnie innej perspektywy.
Na kartach książki śledzimy nie tylko to, jaką tajemnicę
odkrywa Grant, ale również to ile dla ludzi znaczy wiara i czym jest dla nich
kościół. Czy kościół jest wiarą? I czy istnieje tylko jedna właściwa religia?
„Podobnie jak chrześcijańskie krucjaty i inkwizycja (…)
Przejdź na chrześcijaństwo, albo giń. (…) Ironicznie jak na religie skupiające
się wokół miłosiernego Boga, prawda? Krzyżowcy, chrześcijańscy czy islamscy,
wierzyli, że zabijając i torturując, zbawiają podbite ludy”.
Młody doktorant na swojej drodze spotyka wiele ludzi, którzy
otwierają mu oczy i umysł na świat, który może okazać się trochę inny niż
przypuszczał dotychczas. Są to ludzie niezwykli, mądrzy ale również fanatycy,
którzy są zamknięci w swoich ograniczonych myślach. Ci ostatni na pewno nie
pozwolą na to, aby Grant zburzył to, na co tak długo pracowali…
Jeffrey Small napisał naprawdę wciągającą historię. Czytało się
ja z przyjemnością i do tego bardzo szybko.
Spodobało mi się to, ze oprócz wartkiej akcji, tajemnic, intryg i
sensacji ukrył ciekawe przemyślenia na temat tego jaki jest dzisiejszy świat, w
którym króluje fanatyzm i obojętność, wiara i pieniądz, mądrość i głupota.
Czasami warto spojrzeć na świat przez filtry serca i rozumu
jednocześnie.
„(…) najważniejszą lekcję, jaką przyswoiłeś, jest to, ze nic
nie wiesz. Po całych latach studiów i medytacji uświadomiłem sobie, że czasem
lepiej jest przestać szukać odpowiedzi i przestać zadawać pytania. Odpuścić, po
prostu”.
Po przeczytaniu powyższego tekstu można by pomyśleć, ze jest
to filozoficzna powieść z nutą moralizatorstwa. Ale nie. Jest to świetnie
skonstruowana sensacja, która nie pozwoli się nudzić przy lekturze. Wielobarwność
postaci, ich motywacje, chęć bycia dobrym oraz dynamizm złożyły się na książkę,
którą naprawdę polecam.
Ocena:
Fabuła 4/6
Prowadzenie historii 5/6
Postacie 4/6
Język 4/6
Wydanie 5/6
Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2015, str. 552
Suma 22/30
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz