Czasami łapię się na tym, że zapominam o sobie jako o
człowieku, o istocie z krwi i kości, o istocie myślącej. Podejmuję się różnych
wyzwań, podnoszę sobie poprzeczkę, aby poczuć się lepiej, aby być bardziej
wartościową. Ale czy w tym wszystkim jestem Dżokerem, którym chciałabym być –
choć to zdecydowanie trudniejsza droga podczas przeżywania życia…? Czy
przypadkiem pod paznokciem nie dostrzegam karcianego symbolu – mimo wszystko?
Chcę przedstawić Wam dzisiaj książkę, z której recenzją nie
potrafiłam dojść do ładu. Robiąc sobie notatki i zastanawiając się nad sensem
tej powieści ciągle dostrzegałam coś nowego, ważnego i nawet oczywiste rzeczy
po pewnym czasie zmieniały swoją barwę.
Zdecydowałam przedstawić jedną z możliwych recenzji i
znaczeń. Zdecydowanie moje subiektywne zdanie. I jestem przekonana, że wielu z
Was może stwierdzić, że ta książka jest zupełnie o czym innym…
Dwunastoletni Hans Thomas wyrusza wraz z ojczulkiem w podróż
do Aten,aby odszukać swoją matkę, która
osiem lat wcześniej odeszła, by siebie odnaleźć…
Jest to dość ciekawy duet współtowarzyszy. Ojciec jest
bowiem filozofem, który nie wylewa za kołnierz, a jego pasją jest zbieranie
Dżokerów z talii kart. Natomiast Hans Thomas skrywa pewną tajemnicę, której sam
jeszcze nie jest świadomy. A nakierowuje go na nią pewien napotkany karzeł.
Podarowuje on chłopcu dziwną lupę, a piekarz, podczas kolejnego postoju,
częstuje go bułeczkami z zastrzeżeniem, że największą ma zjeść sam.
I tak rozpoczyna się druga warstwa tej książki – historia opisana
w książeczce, która została ukryta w bułce.
Odtąd dwie opowieści wzajemnie się przeplatają i nie możemy
ulec wrażeniu, że piękna i niesamowita historia opisana w bułeczkowej
książeczce, która wydarzyła się blisko 150 lat temu, ma swoje odzwierciedlenie
w teraźniejszości, a fakty uzupełniają się wzajemnie.
Bo oto na tajemniczej wyspie pojawia się rozbitek, który
napotyka na swej drodze karły. Wszystkie są naznaczone symbolami kart do gry,
dziwnie się zachowują i mówią trochę bez ładu i składu. Zaprowadzają go do człowieka
imieniem Frodo. To jedyny „normalny człowiek” na tej wyspie. Od niego nasz rozbitek słyszy historię, która
wykracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Skąd wzięły się karzełki, i czym
tak naprawdę są? Dlaczego mówią i zachowują się w tak irracjonalny sposób?
Dlaczego nie można zadawać im żadnych pytań? I przede wszystkim… Kim jest
Dżoker?
Wracając do Hansa Thomasa. Odkąd otrzymał bułeczkową książeczkę,
nie może ulec wrażeniu, że ciągle jest obserwowany, że pewne sytuacje, które
zdarzają się w czasie ich podróży z ojcem, nie są przypadkowe. Jaki to wszystko
ma związek z czytaną historią wyspy?
„Fantazje są piękne, ale wszystkie bez wyjątku postradały
rozum. Tylko jeden Dżoker przejrzy ułudę. (…) Bo prawda zawsze jest samotna.”
Autor poprzez tę baśniową i piękną opowieść przesyła
czytelnikowi mnóstwo informacji dotyczącej funkcjonowania świata. Tego, jak
ludzie są inni niż im się wydaje. Tego, że nic nie jest oczywiste, a świat to
jedna wielka nieodkryta tajemnica, nad którą niestety niewielu chce się
pochylić.
Bo czy dzisiaj istnieje jeszcze coś takiego jak wolność
myślenia? Czy indywidualiści tak naprawdę nie należą do grona indywidualistów?
Chcąc być innym i tak szufladkują swoje istnienie.
„ On przybył wraz ze mną do innego pasjansa. Nie rozumiesz
tego synu? My także jesteśmy takimi żywymi karzełkami chodzącymi po ziemi. I
nie wiemy, kto rozdaje karty.”
Gaarder na kartach książki namawia czytelnika do tego, aby
na chwilę zatrzymać się. Powiedzieć STOP! Zacznijmy dostrzegać świat, w którym
przyszło nam żyć. Nie pogrążajmy się w kolejnych kłamstwach wykreowanych przez
innych – przez stwórców. A to, co wydarzy się dzisiaj, będzie miało swoje
konsekwencje w przyszłości. Tak zapewnia Hans Piekarz.
Należy tu również zwrócić uwagę na język i wartości
literackie. Książkę czytało się bardzo dobrze i szybko. Styl pisania autora
jest bardzo przejrzysty, ale też piękny i poetycki. Prawie na każdej stronie
można dostrzec wiele trafnych uwag i tzw. złotych myśli. W historię wpada się
od razu i wciąga ona coraz głębiej. Ale nie jest to książka tylko do czytania,
ale też do myślenia w trakcie lektury. Postacie są bardzo wyraziste, tajemnicze
a mimo swej baśniowości naprawdę realistyczne.
Dzięki temu, ze w książce można
odnaleźć wiele symboli (purpurowa oranżada, tęczowa rybka, bułeczkowa
książeczka lub sam Dżoker), to staje się ona powieścią uniwersalną i bardzo
indywidualną.
„Przepowiednia Dżokera” uznawana jest za książkę dla dzieci
i młodzieży. Jednak moim zdaniem zawiera ona historię i przesłanie dla
czytelnika w każdym wieku. Ktokolwiek sięgnie po tę książkę odczyta ją po swojemu.
Podsumowanie
Fabuła 5/6
Prowadzenie historii 6/6
Postacie 5/6
Język 5/6
Wydanie 4/6
Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza, str 293
Suma 26/30
Nigdy o niej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serca. Ja sama podczas czytania, już za nią tęskniłam!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nigdy o niej nie słyszałam, ale myślę, że warto będzie ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPolecam bez mrugnięcia okiem! Już za nią tęsknię. Jestem też ogromnie ciekawa Twojej opinii po lekturze. Może dla Ciebie będzie zupełnie o czym innym? Ciekawe...
Usuń