4 czerwca 2017

Czereśnie zawsze muszą być dwie - Magdalena Witkiewicz



Aby tango zostało poprawnie odtańczone – z emocjami i pasją – potrzebni są tancerze.
Sztuk dwie.




Przyznaję, że czytam niewiele powieści obyczajowych. Jakoś wolę zanurzać się w nowe światy, pływać w odrealnionych przestworzach. Jednak w tym przypadku zostałam przekonana. Z jakim skutkiem?
Sinusoida. Tak można określić losy każdego człowieka. Bardziej obrazowo? Raz na wozie, raz pod wozem. Nie inaczej jest w przypadku Zosi Krasnopolskiej, naszej głównej bohaterki powieści Magdaleny Witkiewicz.
Młodość, podejmowanie pierwszych poważnych decyzji, które niekoniecznie zbiegają się z oczekiwaniami rodziców, ludzi, których spotykamy na drodze. Nic nie dzieje się przez przypadek, a wszystko ma swój powód i cel. To, że w pewnym momencie jej życia poznała przemiłą panią Stefanię, zaważyło na całym jej dalszym życiu. W jaki sposób? Otóż zanurzy się dzięki temu w tajemnice sprzed lat, które poprowadzą ją przez najważniejszą drogę w jej życiu.
Lecz czy wszystkie napotkane osoby przyniosą jej szczęście? Nawet gdyby nie, to są to najlepsi nauczyciele życia. A jak odrobimy lekcje, zależy od nas.
Ważną rolę odgrywa tu historia ludzi związanych kiedyś w różny sposób z willą w Rudzie Pabianickiej, którą w spadku po pani Stefani otrzymuje właśnie Zosia.
Dawno nie czytałam tak przyjemnej i ciepłej opowieści. Niezwykle miło było zagłębiać się w losy ludzi pojawiających się na kartach tej książki i kibicować im w momentach dobrych, jak i tych przykrych. Bo i takie się zdarzają. Jednak świetnie jest tu pokazane, jak trudne doświadczenia można przeobrazić w coś pozytywnego i przynoszącego korzyści.
Bardzo spodobali mi się bohaterowie. Nie ma tu osób, których nie lubiłabym pod względem literackim. Owszem są tzw. czarni bohaterowie, ale są tak dobrze skonstruowani, że świetnie pasowali do całości.
I ci, którzy żyli kiedyś, jak i ci, którzy żyją współcześnie, wnoszą w powieść coś nowego, świeżego i dopełniają historię w sposób spójny i harmonijny.
Moją ogromną sympatię zaskarbił sobie w szczególności pan Andrzej. Kim jest nie będę zdradzała. Jednak tyle ciepła ile wniósł w historię dodało jej pewnego rodzaju błogości i spokoju.
Z pewnego powodu Zosia podejmuje decyzję, aby przenieść się do Rudy Pabianickiej. Niektóre sytuacje, które ją tam spotykają wydawały mi się zbyt szybkie. Jednak z biegiem czasu wszystko ładnie zaczyna się składać i do siebie pasować.
W gruncie rzeczy cała historia jest bardzo pozytywna na napawa optymizmem nawet największego malkontenta. Pokazuje, że tak jak w sadzie nie może rosnąć zdrowe, jedno drzewo czereśni, tak w życiu człowiek musi otaczać się innymi ludźmi. Dopiero wtedy może w całości czerpać z darów życia i spełnienia.

Drzewo czereśni potrzebuje innego drzewa, aby rosnąć i dawać owoce.
Tak jak człowiek, gdy kocha - rozkwita.

Przez książkę po prostu się płynie i nagle odkrywamy, ż to już koniec. Pani Magdalena Witkiewicz zdecydowani przekonała mnie do swojej twórczości i na pewno sięgnę po wcześniejsze jej pozycje. Przy lekturze tej książki ogarnął mnie totalny relaks, którego dawno nie zaznałam.
Gorąco polecam.


Wydawnictwo FILIA, Poznań 2017, str. 489

Ocena

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz